Feria de Abril – bajkowa fiesta!

Andalucia for now

W Sewilli, dwa tygodnie po mistycznym Semana Santa, na przekór powadze świąt Wielkiej Nocy, na przekór zimie i deszczom, ulice okolicznych wsi i miasta, nagle wypełniają się kolorowymi sukniami flamenco. Znów świat staje się tu nierzeczywisty, znów jest jak w baśni. Falbany, kwiaty we włosach, sutaszowa biżuteria, naszyjniki, bransoletki i mocny makijaż – każdy szczegół damskiego anturażu dopracowany jest do perfekcji. Mężczyźni w granatowych garniturach, wpatrzeni jak w obraz w swoje partnerki, towarzyszą im w zabawie. Od godziny 13, aż do rana, przez cały tydzień, miasto porusza się w rytmie sevillany.

Dawniej…

Tradycja Ferii de Abril w Sewilli sięga XII wieku, ale wtedy miała ona zupełnie inny charakter. Spotykano się w celach handlowych, wymiany towarami, sprzedawano zwierzęta i płody rolne, a zupełnie przy okazji, toczyła się zabawa. Ferie odbywały się w całym kraju, ale te w Andaluzji są od zawsze najbarwniejsze i najgłośniejsze. Sewilla wiedzie tu prym, to ona zaczyna cykl wielomiesięcznych ferii poświęconych tańcu i winu.

Dzisiaj…

Dziś, fiesta jest wydarzeniem kulturalnym, towarzyskim oraz jest, według mnie, wyraźnym podkreśleniem wagi andaluzyjskich obyczajów. Nie jest to niszowa impreza, a masowa, ogromna, a dzięki tej masie, taka piękna i niezwykła. Dawniej, ta wielka fiesta odbywała się na terenie el Prado (dzisiejsze centrum Sewilli, kiedyś obrzeża), teraz zajmuje dzielnicę Los Remedios, na południu miasta. Organizacja tego wydarzenia to duża rzecz. Sewilla w znacznej części zostaje zamknięta dla ruchu samochodowego, kursują specjalne linie autobusowe, znaki informują o parkingach i ograniczeniach w ruchu. Oddziały straży pożarnej (los bomberos), policji, karetki i mały szpital polowy – wszystko dla bezpieczeństwa tysięcy osób bawiących się w rytmie sevillany oraz turystów obserwujących z niedowierzaniem tę, fantastyczną tradycję. Radość ze świętowania i zabawy musi być ogromna. Sewillańczycy na przestrzeni ostatnich lat rozciągnęli 3-dniowe fiesty do tygodniowych! Trzeba jednak przyznać, że przetrwanie tak intensywnego czasu, codziennej zabawy do rana, jest tylko dla tych o wysokiej kondycji! Dlatego… pracę zawodową w tych dniach ogranicza się do minimum (np. banki czynne są tylko do 13). Każdy bowiem chce nabrać sił i naszykować się na kolejny dzień wspaniałych atrakcji.

Suknie, sukienki, sukieneczki…

Wszyscy Sewillańczycy ubrani są odświętnie, kobiety zakładają bajkowe suknie. Każdego roku mają przygotowane 2-3 nowe. Codziennie, o 5 rano, na terenie ferii, odbywa się targowisko sukien użytych poprzedniego wieczora! Można więc przez cały tydzień być niepowtarzalną!
Po południu, na podmiejskich przystankach kłębią się przebrane kobiety, wyglądające niczym wielobarwne motyle.

w oczekiwaniu na autobus na Ferię

Panowie są jak doskonałe tło, stoją wokół nich z dumą. Małe dziewczynki (nawet niemowlęta) są minaturami swoich mam. Noszą takie same sukienki, umalowane są równie intensywnie.

Niektóre suknie to prawdziwe dzieła sztuki. Ich cena potrafi sięgać kilkuset euro, ale użyte w nich materiały i ukryty kunszt szycia uzasadniają ich wartość. Łączy się w nich kwieciste wzory z koronkami i wieloma warstwami falban. Są suknie na szerokich ramiączkach, z rękawami zakończonymi rozkloszowaną falbaną… Są zawsze dopasowane, obcisłe i podkreślają każdą krągłość sylwetki. Najczęściej bogactwo falujących falban zaczyna się od poziomu uda lub kolana, a kończy przy samej ziemi.

flamencowe mamy

Najbardziej podobają mi się te drobne, wielowarstwowe falbany, wyglądające lekko i zwiewnie. Przy każdym ruchu nogi widać, że te suknie żyją! Obowiązkowo kobiety zakładają buty na koturnie. Ponieważ ich nie widać, nie muszą być bardzo ozdobne (choć zawsze są dobrane kolorystycznie!). Kobiety stawiają tu raczej na wygodę, a te panie, które będą na pewno tańczyć, założą typowe buty do flamenco: z paseczkiem, klamerką, na mocnym obcasie. We włosy wczepiają duże, sztuczne kwiaty (jak Frida Kahlo), fryzury są gładko przyczesane. Makijaż jest zawsze wyraźny, zwieńczony czerwoną szminką. Usta muszą kusić!

Z dodatków, pieczołowicie dobieranych do koloru sukni, wybiera się wiszące klipsy “chwosty”, sutaszowe kolczyki (szyte ręcznie ze specjalnych sznurków, ozdobione kamieniami i kaboszonami), korale, bransoletki. Na wierzch zarzuca się trójkątną chustę z długimi frędzlami.


Konno, powozem…

Na zabawę można wybrać się dedykowanym ferii autobusem, albo konno.

Można też zamówić powóz konny, który dodatkowo przejeżdża uroczyście przez Sewillę, a w tym przez arenę corridy. Tłumy zgromadzone przy bramie areny obserwują od godziny 1200 do 20.30 przejeżdżających jeźdźców, przystrojone konie i urzekające powozy z damami w sukniach.


Ruch konny jest szczególnie tu nadzorowany. Ze względów bezpieczeństwa jest on kontynuowany tylko do zmierzchu. Nad zwierzętami czuwają weterynarze, którzy obserwują stan koni. Cieszy mnie to, bo często słychać w Hiszpanii o złym traktowaniu zwierząt, zwłaszcza koni i psów.
Powozami i wierzchem dociera się do serca ferii, w dzielnicy Los Remedios. Idąc uliczkami, mijając się z powozami, czuliśmy się jak na planie filmowym!


A na ferii…

Świętowanie rozpoczyna się o północy w sobotę, uroczystym rozświetleniem bramy (la portada). Co roku brama ma inny wygląd. Tym razem projektant nawiązał do stylu mudejar i arabesek, ale bez trzymania się ścisłych zasad. Kolorystyka odzwierciedla historyczne stoiska Mercantile Circle z ferii z 1905 i to one z resztą, były główną myślą inspirującą designera. Łuki i użyte kolory kojarzą się z ozdobnymi, pawimi ogonami i królewskim blichtrem.

La portada 2018

Kasety-mini domy

Następnego dnia, od godziny 13, zaczynają gromadzić się biesiadnicy. Cała feria liczy ponad 1000 ciasno ustawionych kaset (las casetas), czyli namiotów przypominających mini domy. Te prywatne, mają swoją ochronę sprawdzającą zaproszenia. Do kasety bowiem można wejść tylko na zaproszenie gospodarza. Zazwyczaj każdy w Sewilli ma kogoś znajomego, kto ma dostęp do kasety. Jeśli jednak jesteśmy nowi w mieście i nie mamy wielu przyjaciół, możemy wejść do dużych, publicznych kaset lub innych sponsorowanych przez organizacje pożytku publicznego. Duże firmy również mają swoje namioty dla pracowników, ale wejście do nich trzeba sobie opłacić. Za kilkadziesiąt euro wpisowego, można bawić się codziennie, przez cały tydzień.
W kasecie znajduje się kuchnia, stoły, stoliki, bar i miejsce do tańca. Na ścianach wiszą obrazy, kinkiety. Goście rozmawiają, jedzą (ryby, krewetki, pieczone ziemniaki z salsą) i piją tzw. rebujito. To wino jabłkowe (la manzanilla) zmieszane ze spritem i dużą ilością kostek lodu. Wieczorami, aż do późnej nocy, w kasetach słychać głośną muzykę. Sukienki i buciki idą wreszcie w ruch! Króluje tu taniec sevillana, okrojona wersja flamenco. Równie ekspresyjny i poruszający, lecz nie tak skomplikowany w figurach. Kobiety tańczą solo lub w parze z mężczyzną, albo kilka kobiet razem, przy obowiązkowym akompaniamencie gitary i gorących oklaskach publiczności.

Z piekła rodem

Dzieci w czasie ferii mają ponad 500 atrakcji przygotowanych tuż obok terenu z kasetami, na Calle del Infierno, czyli ulicy Piekła. Przyznaję, że te piekielnie hałaśliwe odgłosy zabawy, działają na dzieci i młodzież jak lep na muchy. Można tam jeździć do woli z głową w dół, ze znaczną prędkością, obracając się przy tym kilkanaście razy wokół swojej osi, jak również sprawdzić wytrzymałość swoich strun głosowych i żołądka na szybkim rollercosterze.

dla śmiałków

Tradycyjnie w lunaparku znajdziemy też “straszny dom”, widokowe koło i strzelnicę, w której można upolować wymarzoną maskotkę, ale też dojrzewającą szynkę (całą nogę) jamón.

nocna zabawa na Calle del Infierno

Dla każdego znajdzie się coś miłego, atrakcyjnego i ekscytującego. Jedyne ograniczenia w zabawie stwarza portfel. Warto założyć sobie określony budżet i przygotować wcześniej gotówkę, bo kartą nigdzie tu nie zapłacimy.

Corrida

Codziennie, w czasie ferii, o godzinie 18.30 odbywa się w Sewilli corrida na Real Maestranza (www.realmaestranza.com). Walczą trzej znakomici toreros z 6 bykami. Wszystkie zwierzęta giną. W ciągu całej, tygodniowej Ferii de Abril, giną 42 byki. Podobno ich mięso jest przeznaczane później do obróbki i spożycia, ale spodziewam się, że dla obrońców zwierząt żadne to pocieszenie. Nie byłam nigdy na corridzie i nie wiem, czy się wybiorę. Ten element kultury Andaluzji jest dla mnie najtrudniejszy do zaakceptowania. Nie ukrywam natomiast, że ciekawi mnie atmosfera związana z corridą i emocje którym ulega tak liczna rzesza miłośników walk byków.

Po siedmiu dniach intensywnej zabawy wszyscy są bardzo zmęczeni. Nasi andaluzyjscy przyjaciele odpoczywają przez kolejne dwa dni nad oceanem. Zbierają siły do pracy, ale już planują wyprawę na kolejną fiestę, do innego miasta. Niezwykła jest tu pasja do zabawy do utraty tchu, przebierania się i bycia w towarzystwie. Warto było ją podejrzeć, a jeszcze lepiej będzie wziąć w niej czynny udział i dać się ponieść magii tej bajkowej ferii. Za rok ubiorę sukienkę! Maria i Zofia też, a co!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.