Noszę dziecko, bo lubię

Parenting

Drodzy czytelnicy! Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że niemowlęta można rozpuścić, czy za bardzo rozpieścić! Młode matki czasem słyszą dobre rady tuż po porodzie: nie noś, nie bujaj, nie przytulaj tyle, bo się przyzwyczai… Nie widziałam osiemnastolatków na grzbietach matek. Moje niemowlęta, noszone i tulone na żądanie, też wcale na mnie nie „wisiały” w nieskończoność… Jest dużo powodów, żeby maluchom nie odmawiać bliskości.

Być noszakiem

Współczesna nauka klasyfikuje ludzkie noworodki do typu noszaków (wcześniej do gniazdowników), co z góry definiuje u nich wrodzoną potrzebę bycia noszonym i przytulanym, po przyjściu na świat.
Wyobraźcie sobie sytuację noworodka, który po miesiącach spędzonych w bezpiecznym łonie matki, zostaje “wydany” na obcy świat, w środowisko niczym nie przypominające tego, w którym tak świetnie się czuł. Poród jest trudnym przeżyciem, nie tylko dla kobiety. Jego bohater nierzadko ma dostatecznie dużo kłopotu, aby pojawić się wśród nas, a to dopiero początek jego adaptacji do samodzielnego życia. Nowe i głośne dźwięki, ostre światło, faktury materiałów, zmienne temperatury – to tylko nieliczne wrażenia, z którymi musi zmierzyć się noworodek. Jeśli zrozumiemy fizjologię i trud porodu, przejścia małego ciała przez wąski kanał rodny lub raptownego wydostania przez powłoki brzuszne, zrozumiemy, że nie bez przyczyny mówi się o pierwszych trzech miesiącach życia dziecka, jako o 4-tym trymestrze ciąży.

Spokój noworodka

Noworodkom należą się specjalne prawa. Układamy je ciasno, zawijamy w pieluszki lub otulacze, aby redukować odruch Moro – obronny odruch pierwotny, który kształtuje się jeszcze w życiu płodowym. Niemowlę prezentuje go w sytuacjach dla siebie stresowych, kiedy słyszy głośny dźwięk, kiedy poruszymy raptownie jego ciałem, kiedy zmienimy położenie jego głowy, kiedy dotkniemy go zimną ręką. To odruch ważny w rozwoju, ale powinniśmy uważać jak pielęgnujemy i jak opiekujemy się naszym bobasem, aby tego odruchu nadmiernie i zbyt często nie wzbudzać. Każde jego wywołanie wiąże się bowiem z wyrzutem do mózgu hormonów stresu: kortyzolu i adrenaliny, co utrudnia dziecku przejście w stan relaksu, wyciszenia i spokojnego snu. Odruch Moro integruje się (wygasza) około 3-4 miesiąca życia. Jest problemem na przyszłość, jeśli przetrwa dłużej. Powoduje, że dzieci są niespokojne, agresywne, mają kłopoty z koncentracją i nauką, oraz są nadwrażliwe na bodźce zewnętrzne np. dźwiękowe, wzrokowe. Dlatego, tak istotny jest spokój wokół maluszka, zrównoważony głos, brak nadmiernych hałasów, miłe oświetlenie, pewny i ciepły dotyk.

Powoli poznaje świat – przy Tobie!

Nie trzeba izolować malca od bodźców, ale stopniowo go z nimi zapoznawać: od mało intensywnych, do mocnych. Niekorzystne jest natomiast tzw. hartowanie od małego, by przyzwyczaić malucha od razu do silnych wrażeń! System nerwowy nowo narodzonego dziecka nie jest na to gotowy! Dobrze jest zatem, przygotować mu spokojny i cichy kąt. Poczekać z kupnem zabawek, karuzelek, pozytywek. Nie potrzebuje wiele: ciasną gondolę od wózka, kosz Mojżesza, kołyskę, nawet pudło z materacykiem (zerknij na fińskie pudełka). A najbardziej do szczęścia trzeba mu Ciebie, Twoich rąk, Twojego przytulenia, Twojego zapachu i Twojej bliskości. Nie ograniczaj mu tego, noś, kołysz i lulaj. Nie spiesz się przy tym. Cichy głos pełen zrozumienia bardzo mu pomoże. Ono nie płacze bez powodu, albo, że jest sprytne czy rozpieszczone, albo, że … wymusza. Woła, bo potrzebuje Ciebie. Woła, bo inaczej nie umie komunikować swoich potrzeb. Wspaniałe jest, kiedy płaczące dziecko uspokoi się, jak tylko poczuje Twój dotyk i ciepło Twojego ciała! Nie ma nic piękniejszego, kiedy maluch uśnie wtulony w Ciebie, kiedy uspokoi się słysząc bicie Twojego serca. Szybko rozpoznasz jego potrzeby. Nie każdy bowiem płacz oznacza głód. Może czuje się samotne, może ma mokrą pieluchę (pampersy też są wilgotne), albo czuje się zmęczone… Zaspokojenie potrzeby bliskości jest bardzo ważne, aby z noworodka rozwinął się pewny siebie i ciekawy świata młody człowiek.

Noszenie dziecka

Noszenie na rękach to spory wysiłek dla rodzica, zwłaszcza, jeśli Wasz niemowlak nie jest kruszynką. Pamiętajcie zatem o dobrym i pewnym chwycie, zmieniając przy tym często ręce. Polecam wszelkie techniki pielęgnacji (w tym noszenia) noworodków i niemowląt według koncepcji pary fizjoterapeutów Bobath (NDT). Można o nich poczytać w książkach Pawła Zawitkowskiego, terapeuty NDT. Dobrze przemyślcie zakup nosidła, poćwiczcie chustonoszenie (ale prawidłowo!), pamiętając ponad wszystko, że dzieciątko musi mieć ciało ułożone w pozycji zgięciowej, tzw. fasolki, z odwiedzionymi na bok nóżkami. Błędne są natomiast wszelkie pozycje wymuszające u dziecka wyprost pleców i odgięcie głowy. Może to odbić się na jego dalszym rozwoju ruchowym zwłaszcza, jeśli prezentuje asymetrię w napięciu mięśniowym.

Potrzeby się zmieniają

Uwierzcie mi, że przyjdzie czas, kiedy potrzeba noszenia i ciągłego czucia ciepła mamy, czy taty, płynnie przejdzie w potrzebę eksploracji świata. Nie oznacza to rozluźnienia więzi, tylko zmianę zainteresowań dziecka. Więcej czasu będzie mogło z zaciekawieniem spędzać na kocu, macie, poznając to, co mu zaproponujesz. Nadal jesteś najważniejszy! Pamiętaj, że zabawa bez Ciebie, jest znacznie nudniejsza.
Nie bójmy się nosić, przytulać i bujać. Z tym na prawdę nie da się przesadzić. Korzyści jakie płyną z bliskości rodzica i dziecka, zostaną Wam na całe życie.

1 thought on “Noszę dziecko, bo lubię”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.