Niestety jestem ekspertem od leżenia w ciąży. Przeleżałam z trzech, dwie i pół, razem kilkanaście miesięcy, ponad rok życia na sofie… Jednak, kiedy patrzę na trzy nagrody jakie mnie spotkały za całe poświęcenie, robi mi się lżej. Wiem, jaki to trudny czas, nie tylko dla kobiety. Podzielę się z Wami swoim doświadczeniem.
Podczas pierwszej ciąży, trzy miesiące przed terminem rozpoczęły się efektywne skurcze i groził nam przedwczesny poród. Z petardą nieobojętnych dla organizmu leków, musiałam zalec na sofie. Był to dla mnie szok, przecież zawsze wszystko szło tak gładko, zgodnie z planem… Najbardziej bałam się, że nie uda się powstrzymać porodu. Bałam się wcześniactwa, wiedziałam jakie mogą być konsekwencje. Nikt nie gwarantował, że leki będą działać i dotrwamy do terminu. Taki brak gwarancji wzmaga stres i poczucie odpowiedzialności za zdrowie dziecka. Dobrze jest mieć świadomość, że dużo, ale nie wszystko jest w naszych rękach, a powodzenie zagrożonej ciąży zależy od wielu czynników. Dlatego jeśli spotkała Cię taka sytuacja, proponuję potraktować ją serio oraz skupić się na opracowaniu dobrych dla siebie metod, na przetrwanie tego czasu.
Oswojenie czasu
Po pierwsze musiałam oswoić sobie czas z jakim przyszło mi się zmierzyć. Odmierzałam go małymi, tygodniowym krokami. W swoim papierowym kalendarzu “odhaczałam” zaliczone tygodnie. Nie raz zaglądałam tam, żeby przeliczać ten czas na różne sposoby: ile to jeszcze dni, ile tygodni, ile weekendów… Trochę jak dziecko… Można też odmierzać czas rysując kreski na ścianie, albo odwrotnie, narysować tyle ile jeszcze zostało i zmazywać po kolei. Na koniec każdego “zaliczonego” tygodnia (w piątek) wymyślałam sobie jakąś nagrodę. Był to wyczekany film, pyszna kolacyjka przygotowana przez męża, odwiedziny przyjaciół, maseczka na twarz, nowy kolor na paznokciach. W nagrodę też kupowałam sobie książki przez internet (bo nareszcie miałam nieograniczony czas by je czytać!). Do odmierzania czasu służyły mi również regularne wizyty u pani doktor prowadzącej naszą ciążę w szpitalu św. Zofii. Te wizyty były jak święto! Nie dość, że miałam przyjemność z szykowania się do wyjścia, zakładania niedomowego ubrania, butów zamiast kapci, pakowania torebki, to czekała mnie wycieczka przez miasto! Oglądałam z apetytem świat zza szyby! Cieszyłam oko na zapas! Wtedy tak mocno doceniałam zwykłe czynności, co dzień wykonywane zupełnie mechanicznie, o których teraz mogłam tylko pomarzyć. Wtedy też chłonęłam świat intensywniej, wszystkimi zmysłami. Ciężkie kroki cierpliwie kierowałam do gabinetu wspaniałej lekarki, która swoim spokojem i pewnością siebie dodawała mi sił i wiary w szczęśliwy finał. Po tych wizytach byłam przekonana, że się uda. Jej profesjonalne podejście, wiedza i zrozumienie były niezbędne dla mnie, aby wytrwać do końca. Jestem jej ogromnie wdzięczna za wsparcie!
Ważną rolę wspierającą pełnił też mąż, który stał na straży zdroworozsądkowego myślenia. Chłodno oceniał sytuację i dusił w zarodku niepotrzebne wątpliwości. Unikaliśmy czytania w internecie historii innych kobiet i skupiliśmy się na swojej sytuacji. Każda historia, diagnoza i ciąża jest inna. Dlatego poszukiwania w internecie nic dobrego nie przyniosą, a mogą dodatkowo wprowadzić zamęt i stres.
Co robić na leżąco
Przy odliczaniu czasu nie można tracić go z oczu. Czas jest cenny, nawet jeśli jest trudny. Dlatego starałam się codziennie coś pożytecznego dla siebie, czy dla rodziny zrobić, żeby nie żyć “na przeczekanie”. Była to jednocześnie moja walka z poczuciem nieprzydatności, bycia na marginesie rodzinnego życia. Na leżąco można przecież robić przez internet zakupy spożywcze, żeby odciążyć głowę i ręce męża, skompletować wyprawkę dla noworodka – szukając najlepszych okazji, uczyć się języków, studiować e-learningowo. Trudno jest oczywiście wykonywać domowe obowiązki, ale można sprawnie nimi zarządzać! Nasze starsze dzieci dzięki tej sytuacji nauczyły się gotować proste potrawy, robiły drobne zakupy, wstawiały i rozwieszały pranie. Jestem im ogromnie wdzięczna za ich starania i zaangażowanie. Nie raz robili mi niespodzianki w postaci owocowego koktajlu, przynosili tulipany od pani z warzywniaka. Czuliśmy, że jesteśmy jedną drużyną i mamy wspólny cel – dotrwać do terminu!
Pomoc bliskich
Pewnie wiele osób będzie chciało Wam w czymś ulżyć. Świetnie! Największe Zosie Samosie (w tym i ja), w takiej sytuacji potrzebują wsparcia. Miałam wielkie szczęście, że moi rodzice byli mobilni i zawsze gotowi nam pomóc. To dawało mi poczucie bezpieczeństwa i wiedziałam, że i ja i mój mąż możemy na nich liczyć. Była przy mnie też przyjaciółka w najtrudniejszym i decydującym momencie. U niej w domu, pod jej skrzydłami spędziłam ostatni miesiąc ciąży, kiedy moi najbliżsi byli już w Hiszpanii. To ona jechała ze mną na poród! Była wspaniała i bardzo dzielna!
Leżenie może boleć?
Leżenie w ciąży niesie ze sobą pewne zdrowotne konsekwencje, o których powinno się pamiętać. Brak ruchu jest przyczyną nie tylko dolegliwości bólowych kręgosłupa i kończyn, ale też kłopotów z trawieniem i układem krążenia. Mięśnie stają się osłabione, a z powodu leżenia wciąż w tej samej pozycji (na lewym boku ze zgiętymi kolanami i biodrami), tworzą się przykurcze w stawach. Układ krążenia przyzwyczaja się do pozycji horyzontalnej, a jej zmianom często towarzyszą zawroty głowy i utrata równowagi. Dlatego, jeśli nie ma absolutnego rygoru leżenia, należy kilka razy dziennie powoli wstawać z łóżka i spacerować, ale bez nadmiernego wysiłku. Przemieszczanie się po domu też jest treningiem. Dla naszego ciała ważna jest zmiana pozycji. Kiedy leżymy, w trosce o stawy biodrowe i swoją wygodę, stosujemy dużą poduszkę między nogami (używałam “cebuszki”, w kształcie litery C). Zwłaszcza w ostatnich 2 miesiącach ciąży znacznie poprawia ona komfort spania oraz codziennego leżenia.
Powrót do aktywności po porodzie. Hurrra!
Pamiętać należy, że wymarzony powrót do aktywności po porodzie, trzeba wprowadzać powoli. W zależności od rodzaju porodu zalecenia są różne. Po cięciu cesarskim znacznie dłużej wracamy do formy, niż po porodzie naturalnym. Dodatkowo przygoda z leżeniem determinuje tempo powrotu do aktywności. Rozluźnione w trakcie ciąży więzadła słabo stabilizują kręgosłup, do tego brak ruchu kompletnie rozleniwił układ mięśniowy, również odpowiedzialny za utrzymanie kręgosłupa w dobrej kondycji. W związku z tym, kobieta teraz szczególnie jest narażona na wystąpienie dolegliwości. Przez pierwsze dwa miesiące trzeba unikać dźwigania ciężaru większego niż dzieciątko (odpuścić noszenie dziecka w foteliku, dźwiganie wózka z siatkami zakupów i noszenia wanienki z wodą!). Obowiązkowo należy pamiętać o zginaniu kolan przy podnoszeniu i noszeniu dziecka, nie wprowadzaniu nadmiernego wyprostu kręgosłupa. Jeśli zmęczone ciało poprosi o chwilę wypoczynku, nie odkładajmy tego na później. Świetną profilaktyką dolegliwości jest spacerowanie. Teraz jest pretekst! Można spacerować z wózkiem i z dzidziusiem. Kiedy kobieta nabierze już dobrej formy, po połogu, układ krążenia wróci do normy, a nogi nie będą drżały po byle spacerze, można pomyśleć o bardziej usystematyzowanych ćwiczeniach. Polecam ćwiczenia Pilatesa oraz jogę.
Dasz radę!
Ciąża leżąca jest trudnym wyzwaniem. Najważniejsze jednak, że jest to czas przejściowy i na pewno w bliskiej przyszłości się skończy. Pamiętając o tym, łatwiej jest znieść jej trudy. Matki mają w sobie ogromne pokłady cierpliwości, odwagi i siły. Potrafią się poświęcić dla dobra całej rodziny, a przede wszystkim dla dobra dziecka, które jest w pełni zależne od mamy.
Dziękuję Ci za ten wpis i pozdrawiam z legowiska !3 miesiące leżakowania za mną i jeszcze tylko 3 przede mną:)
Trzymam kciuki!